Artoor |
Wysłany: Pon 9:59, 12 Cze 2006 Temat postu: "Sprawa honoru" |
|
Znajomość losów Polski i Polaków wśród narodów europejskich, o innych już nie wspominając, od lat pozostawia wiele do życzenia. Co gorsza, ostatnimi czasy w zagranicznych mediach niepokojąco często można spotkać określenia w rodzaju „polski obóz koncentracyjny”. Chciałoby się wierzyć, że te wszystkie nieporozumienia są tylko efektem ignorancji. Jedno jest pewne - szkodzą one naszemu wizerunkowi. Trzeba się im stanowczo przeciwstawiać, bowiem historia Polski, choć nie brakuje w niej i ciemnych kart, jest „opowieścią” piękną, wzniosłą i chwalebną, także pełną bólu i cierpienia. Dodajmy, cierpienia nie zawsze spowodowanego przez najeźdźców i wrogów. Również przyjaciele i sojusznicy, na których Polska niejednokrotnie stawiała i którym potrafiła dochować wierności, byli jego przyczyną. Pamięć o tamtych wydarzeniach z pewnością nie jest dla wszystkich wygodna i miła. Na szczęście, próby przemilczenia przykrych historycznych faktów, czy nawet wybielania hańbiących plam, nie są regułą. Wciąż znaleźć można ludzi, którzy na Polskę patrzą z szacunkiem, podziwem i zrozumieniem. Wielu z nich, jak prof. Norman Davies, podejmuje próby przybliżenia zachodniej opinii prawdziwych, niezafałszowanych losów naszego kraju. Nie wahają się również używać słów zdrada czy hańba, mówiąc o postawie państw sojuszniczych w czasie II wojny światowej wobec Rzeczpospolitej. W ten, w mojej ocenie, bardzo pozytywny nurt wpisuje się również wyjątkowa praca Lynne Olson i Stanleya Clouda, zatytułowana „Sprawa honoru”.
Książka ta, w pierwotnym założeniu autorów, miała być „opowieścią przygodową o kilku polskich pilotach myśliwskich, którzy na początku drugiej wojny światowej dotarli do Wielkiej Brytanii i pomogli pokonać Niemców w bitwie o Anglię.” Tych kilku lotników to: Mirosław Ferić, Zdzisław Krasnodębski, Witold Łokuciewski, Witold Urbanowicz i Jan Zumbach, członkowie polskiego 303. dywizjonu myśliwskiego im. Tadeusza Kościuszki, najlepszego, jakim dysponował RAF w tej wojnie. W miarę pisania i poznawania polskiej historii Lynne Olson i Stanley Cloud zrozumieli jednak, że nie sposób opowiedzieć losów bohaterskich pilotów, bez odniesienia się do dziejów ich ojczyzny. Tak oto powstała fascynująca opowieść o trudnych dziejach Polski i Polaków w czasie II wojny światowej.
„Sprawa honoru” podzielona jest na dwie zasadnicze części. Pierwsza z nich - Exodus, nieco zbeletryzowana, dotyczy bezpośrednio losów polskich lotników. Opowiada o ich zmaganiach w czasie wojny obronnej Polski we wrześniu 1939 r., o pełnej przeszkód drodze do sojuszniczej Francji, wreszcie o walce u boku Anglików. Autorzy nie przemilczają początkowo pełnej pogardy postawy aliantów wobec żołnierzy przybyłych z Rzeczpospolitej. Olson i Cloud przypominają za to, że polscy piloci byli lepsi nie tylko od prezentujących pożałowania godną postawę Francuzów, ale także od zdeterminowanych „wyspiarzy”, których podniósł po chwilach zwątpienia nowy premier – Winston Churchill. Kiedy w końcu Polacy otrzymali samoloty, nieustępujące maszynom Luftwaffe, okazało się, że są najlepszymi z najlepszych. Pierwsza część „Sprawy honoru” jest zatem świadectwem początkowych trudów, ale także i największej chwały pilotów Polskich Sił Powietrznych.
Część druga, nosząca wymowny tytuł Zdrada, ma zdecydowanie bardziej historyczny charakter. W pierwszym rzędzie odnosi się ona do losów nie pojedynczych ludzi, lecz państwa i narodu polskiego w II wojnie światowej. Autorzy dosyć wnikliwie analizują wojenną rzeczywistość Polaków – od sytuacji na ziemiach okupowanych przez Rzeszę i ZSRR, poprzez trudne i wymuszone porozumienie polsko-radzieckie, armię Andersa, sprawę mordu katyńskiego, powstanie warszawskie, zdradę aliantów na konferencjach ze Stalinem, aż po skomplikowaną i gorzką codzienność powojennej egzystencji emigrantów.
Należy podkreślić, że Olson i Cloud niezwykle krytycznie oceniają politykę aliantów wobec Polski. Szczególnie ostro wypowiadają się na temat prezydenta USA Franklina Delano Roosevelta, który, w świetle ich analizy, okazuje się być człowiekiem wyjątkowo krótkowzrocznym, nadętym i dbającym wyłącznie o swój doraźny interes polityczny. Wiele jego posunięć, odnoszących się do sprawy polskiej, przywodzi na myśl tylko jedno słowo – hańba. Nieco lepiej autorzy oceniają postawę Winstona Churchilla, który wielokrotnie stawał w obronie polskich interesów, czego przykładem mogą być chociażby jego dramatyczne próby udzielenia pomocy powstaniu warszawskiemu. Jednakże i jemu autorzy zarzucają bardzo wiele, głównie chwiejność, uleganie skrajnym nastrojom pod wpływem Roosevelta i Stalina, brak zdecydowania w rozstrzygających dla dziejów Polski i Europy momentach. W pamięci utkwiło mi szczególnie bardzo plastyczne porównanie postępowania Churchilla pod koniec wojny do jego poprzednika, Neville’a Chamberlaina, w dobie Monachium 1938 r. Historia nie po raz pierwszy zatoczyła krąg...
„Sprawa honoru” jest lekturą prawdziwie fascynującą nie tylko z powodu odsłaniania „zakulisowego” wymiaru alianckiej polityki. Książka jest także pełna najróżniejszych, wielekroć niezwykle humorystycznych, opowieści i anegdot z życia polskich pilotów. To prawdziwa skarbnica interesujących wypowiedzi i wspomnień uczestników tamtych wydarzeń. Możliwość dowiedzenia się, choćby we fragmentach, z oryginalnych relacji o wyjątkowych polskich sukcesach podniebnych i towarzyskich w Anglii jest bardzo cennym walorem pracy Lynne Olson i Stanleya Clouda.
Kolejnym, na dodatek bardzo mocnym, atutem „Sprawy honoru” jest język. Książka została napisana z rzadko spotykaną swadą. Powiedzieć: czyta ją się wyśmienicie, to mało. „Sprawę honoru” po prostu się chłonie całą mocą umysłu i... serca. Autorzy potrafili sprawić, że przy lekturze ich dzieła zapomina się całkowicie o trzymanych w ręku, blisko dwustu pięćdziesięciu kartkach w twardej oprawie. Pod wpływem plastycznych obrazów, jakie przedstawiają nam Olson i Cloud, przestają się one najzupełniej liczyć. Przyznaję, że to prawdziwa sztuka, którą osiągają tylko najlepsi autorzy, zwłaszcza jeśli poruszają się w tak trudnej tematyce.
„Sprawa honoru” nie jest jednak książką doskonałą w każdym wymiarze i mam do niej kilka zastrzeżeń. Przedstawiony w początkowych rozdziałach szkic dziejów Rzeczpospolitej jest bardzo ogólnikowy (co jest jeszcze zrozumiałe, biorąc pod uwagę wybraną formę). Jednakże nie usprawiedliwia to w żadnym stopniu błędów natury merytorycznej. A niestety, w „Sprawie honoru” możemy wyczytać przykładowo, że „Jedenastego listopada 1918 roku (...) nowy przywódca państwa, marszałek Józef Piłsudski, przybył do Warszawy, by rozpocząć proces odbudowy kraju”. Wnikliwsi czytelnicy znajdą i inne błędy np. w pisowni nazwiska generała Douglasa MacArthura, czy nieprecyzyjnym stwierdzeniu, że gen. Alfred Jodl był dowódcą wojsk niemieckich. Drażnią mnie także często stosowane uproszczenia. Przy okazji poruszenia rozbioru Czechosłowacji w 1938 r. autorzy nie raczyli wspomnieć ani słowem o polskim w nim udziale. Nazywanie zaś programu reformy rolnej II Rzeczpospolitej mianem ambitnego wywołuje u mnie tylko śmiech. Takie oto - pojedyncze, acz „rozsiane” po całej książce, niedociągnięcia mógłbym wymieniać jeszcze przez dłuższy czas, lecz nie jest to moim zamierzeniem.
Chciałbym zwrócić także uwagę na do przesady przychylny stosunek autorów „Sprawy honoru” do Polski i Polaków. W przemyślanych proporcjach byłby on przeze mnie poczytywany jako zaleta. Jednakże w mojej ocenie Olson i Cloud nieco na tym polu przesadzili. Za przykład niech posłuży kwestia polskiej granicy wschodniej. Odniosłem wrażenie, iż autorzy najchętniej widzieliby Polskę dwudziestego wieku w granicach przedrozbiorowych, nie zważając w zupełności na czynnik etniczny. Choć sami podają, że spośród dwunastu milionów mieszkańców kresów wschodnich II Rzeczpospolitej tylko jedną czwartą stanowili Polacy (a resztę Ukraińcy, Białorusini i Żydzi), to nie wyciągają z tego absolutnie żadnego wniosku. Przeciwnie, próbują przelicytować to bezsprzeczną wówczas polskością Lwowa, leżącego zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od naszej obecnej granicy. Nie można skupiać się tylko na polskim punkcie widzenia i na naszych mniej lub bardziej słusznych roszczeniach, bo uzyskamy jednostronny, a w związku z tym daleki od obiektywności, obraz. Lynne Olson i Stanley Cloud momentami niebezpiecznie się do niego zbliżają.
„Sprawę honoru” podsumowałbym mimo wszystko, jako bardzo dobre świadectwo dziejów Polski w czasie II wojny światowej, szczególnie wartościowe dla zachodniego czytelnika, którego świadomość jest w tych kwestiach, delikatnie rzecz ujmując, niepełna. Książka ta znakomicie pozwala poznać wkład polskich żołnierzy, w tym w pierwszej kolejności lotników, w zwycięstwo nad hitlerowskim reżimem. Przypomina też o bohaterstwie ludności cywilnej, która najpierw musiała się zmagać z niemieckim okupantem, a potem z narzuconą przez Moskwę władzą komunistyczną. W końcu, świadczy o zdradzie sojuszników Polski i wydaniu jej na pastwę Stalina. Jaką zaś wartość może mieć książka dla Polaków? Na pewno także poznawczą, choć w tym przypadku odsunąłbym ją na drugi plan. Moim zdaniem „Sprawa honoru” jest przede wszystkim doskonałym panaceum na nasze narodowe bolączki i kompleksy. Czytając dzieło Lynne Olson i Stanleya Clouda uświadamiamy sobie, że nie mamy się czego wstydzić i możemy być dumni z naszej historii. Dlatego też bez wahania polecam „Sprawę honoru” – naprawdę warto! |
|